Od tygodnia leżę w łóżku. Zasmarkałam już cały swój niewielki kącik w kwaterze Hermesa. Jednak trening i kąpiel w jeziorze w piżamie był absolutnym niewypałem. Rozchorowałam się.
Kiedy tak leżałam, Beleth opowiadał mi o wyczynach herosów – tych starożytnych oraz tych współczesnych. Przygody Percy’ego i całej reszty były niesamowite, prawie niewiarygodne. Co prawda niektóre aspekty tych przygód nie były zbyt szczęśliwe. Na przykład Leo. No cóż, powiem tylko, że mu współczuję. Bardzo mu współczuję.
- Aaaaa-psik! – kichnęłam po raz kolejny, kiedy Connor przyszedł do mnie z gorącym rosołem.
- Sto lat – zaśmiał się cicho z tym swoim złośliwym uśmiechem chochlika.
- Dziękuję – pociągnęłam nosem, szukając czystej chusteczki do nosa.
- Prac w kamieniołomie, debilu – parsknął Lucyfer, po czym wybuch śmiechu moich kolegów sprawił, że poczerwieniałam na twarzy. Uspokoiło ich dopiero znudzone westchnięcie Tanny’ego.
- Rosołek, ciepły, słony rosołek – uśmiechnęłam się ponuro, zajadając zupkę ze smakiem. – Dziękuję, Connor.
- Nie ma sprawy, Madds. Kuruj się, bo Cas za tobą tęskni.
Wybuchłam śmiechem, kiedy odszedł. Jeśli Castiel za mną tęskni, to ja jestem baletnicą. Chociaż ostatnio już się dogadywaliśmy. Zjadłam zupkę z makaronem, chociaż trochę smakowała jak kakao, i położyłam się spać.
Znowu ten sam pokój z obsydianu. Cokół z czarną kulą stał obok mnie, ale tym razem panowała cisza. Nie było słychać ani kroków, ani głosów. Wyszłam więc z sali i zaczęłam zwiedzać. Byłam chyba w olbrzymim, mrocznym pałacu, bo wszystko było ciemne, ponure i straszne. Wyszłam do ogrodu – był piękny. Wszystkie rośliny… zrobione były z kamieni szlachetnych, na przykład rubinowe różyczki z diamentowymi łodyżkami. Ale coś się zepsuło i sen zamienił się w koszmar. Przede mną buchnęły płomienie, a z nich wyskoczyły olbrzymie kundle, wyglądające jakby chciały mnie zjeść. W sumie taki był chyba ich plan. Ale zanim zdążyły na mnie skoczyć, nad moją głową przeleciał wilk o srebrnym futrze. Widok Goliatha w takim miejscu mnie zdziwił. Zwierzę zagryzło piekielne ogary, po czym spojrzało na mnie smutnymi oczami i zawyło.
Kiedy się obudziłam, czułam się już wypoczęta i zdrowa. Zrozumiałam, czemu rosół smakował jak kakao. Connor musiał dolać to niego trochę nektaru, który mi pomógł wyzdrowieć. Po obozie niosło się wycie, tak żałosne jak w moim śnie. Nie zawracając sobie głowy ubraniem i bronią wypadłam z domku, pędząc na złamanie karku w las. W mojej głowie pojawiały się coraz straszniejsze obrazy tego, co mogło stać się Akiemu, że Goliath tak wyje. Biegłam z pół godziny, pewnie prawie wybiegłam poza granice obozu. Ale zobaczyłam straszny widok. Venom leżący na ziemi z czarnym sztyletem w ramieniu, patrzący na Akiego z taką miną, jakby samym wzrokiem chciał go zabić. Aki z kolei wyglądał spokojnie, chociaż jego dłoń dymiła i skapywała z niej krew.
- Co tu się stało? – krzyknęłam. Obaj spojrzeli na mnie z furią, która po chwili minęła. Nagle obaj zdali sobie sprawę z tego, że są ranni. Ich wrzaski bólu zwabiły innych herosów i Chejrona. Wszyscy byli przerażeni.
- Castiel, weź Venoma do Wielkiego Domu. Jamal, Arik, zabierzcie Ekayona do szpitala – rozkazał centaur. – Felix, Leo, Maddy za chwilę znowu się przeziębi. Nauczcie ją zakładać ubrania, a nie biegać w piżamie po lesie.
Poczerwieniałam, ale poszłam potulnie z chłopakami. Byli bladzi i trochę przerażeni, ale Valdez się uśmiechnął słabo.
- Niezła zabawa, no nie?
Posłałam mu załamane spojrzenie, więc tylko mnie objął ramieniem, obiecując, że jak się przebiorę, zabierze mnie do Chejrona, żeby dowiedzieć się więcej o tej sieczce. Jako że Felix kategorycznie odmówił zabrania mnie tam przed śniadaniem, więc musiałam się ubrać i zjeść śniadanie tak szybko, że prawie zapomniałam złożyć ofiarę bogom. Ale jak już to zrobiłam z pełnymi ustami, pobiegłam do Wielkiego Domu. Te dwa chodzące opakowania energii nie mogły mnie dogonić, mimo że normalnie chyba są szybsi. Wpadłam dużego pokoju, a tam Reyna i Chejron rozmawiali o czymś podniesionymi głosami.
- Chejronie! Twój podopieczny zaatakował Venoma! Złamał prawo gościnności!
- Uspokój się, Reyno, proszę. Nic nie wiemy o tej sytuacji. Nie mamy pojęcia, co się tam wydarzyło. Nie możesz nikogo oskarżać – centaur próbował uspokoić przywódczynię Rzymian.
- Byli tam sami, nie ma nikogo, kto może zeznawać. Tylko oni i ten kundel.
- Ej, nie nazywaj Goliatha kundlem – rozległ się zimny głos Akiego, ale bardzo słaby. Zauważyłam po chwili, że siedzi w kącie, przytulając wilka. Venom siedział po drugiej stronie pokoju, patrząc uważnie na Reynę. – Możesz wysłuchać mojej wersji, możesz wysłuchać wersji swojego pupila, albo poprosić dzieci Hypnosa, żeby wydobyły wspomnienia z głowy Goliatha. Iris na pewno pomoże, jeśli uda się ją obudzić. To będzie sprawiedliwe, wilk nie umie manipulować wspomnieniami.
- Nie wtrącaj się – warknęła Reyna, kucając przed Venomem. Jego ranne ramię zostało ładnie opatrzone. Miał je w temblaku, żeby go nie nadwyrężać. Za to dłoń Akiego wyglądała okropnie. Nawet w bandażu widać było, że okropnie krwawi i ropieje, chociaż rana została zadana godzinę temu. Podeszłam do niego i dopiero wtedy wszyscy mnie zobaczyli. Dotknęłam jego rany, a on aż syknął z bólu. W tej chwili do drzwi dopadł Felix, dysząc i przeklinając mnie. Ledwo się zatrzymał, Chejron posłał go po Iris. Cherry jęknął boleśnie, ale zasalutował i poszedł wykonać polecenie.
- Dzieciaki od Apolla powinny obejrzeć jego rękę – stwierdził Beleth. – To może być bardzo poważne, wygląda jak trucizna.
Goliath zaczął węszyć dokoła moich nóg bardzo zaciekawiony. Ciche krzyki moich kolegów doprowadziły mnie do wniosku, że on ich wyczuwa. Aki ciągle się krzywił, zaciskając zdrową dłoń na rannej. Zerknęłam przez ramię na Venoma. Zastanawiało mnie, co zrobił wilczarzowi. Goliath zaskomlał cicho.
- Chejronie – odezwałam się cicho. – Jego ręka. To chyba trucizna.
Centaur podszedł powoli do nas i wziął chłopaka za rękę.
- Wygląda bardzo źle, Reyno. Co twój podopieczny mu zrobił?
Rzymianka spojrzała na nas niezbyt przyjaźnie, ale gdy zobaczyła, że rzeczywiście coś się dzieje, zwróciła się do V.
- Co to jest? – spytała ostro. V się zaczerwienił, co było widać bardzo wyraźnie na jego białej, papierowej skórze.
- No widzisz, Reyno… kiedy się na mnie rzucił z nożem… chciałem się bronić, ale…
Nie dowiedzieliśmy się, co „ale”, bo weszli Felix i Hazel, prowadząc zaspaną Iris. Goliath doskoczył do niej z piskiem, na co od razu się rozbudziła, łapiąc go za futrzastą szyję. Jej oczy nagle rozbłysły na błękitny kolor, a ona sama osunęła się na kolana. Nikt nie zdążył zareagować i znaleźliśmy się w środku lasu, w miejscu, gdzie jakiś czas temu V i Aki walczyli.
Venom stał spokojnie między drzewami i uśmiechał się rozmarzony, najwyraźniej napawając się zapachem świeżego, porannego powietrza. Wszyscy usłyszeliśmy szelest po lewej stronie, a po chwili z krzaków wyszli Ekayon i Goliath. Czarnowłosy powoli zbliżał się do V, ściskając w dłoni czarny sztylet. Serce podeszło mi do gardła, bo przestraszyłam się, że to naprawdę Aki zaczął tę walkę. Ale on tylko stanął za nim.
- Wiem, coś ty za jeden. Wiem, co potrafisz. Nie wiem tylko, po co tu jesteś – wycedził, zaciskając palce na rękojeści noża. Goliath warczał cicho, ale zagłuszył go śmiech Venoma.
- Nie wiem, o czym ty mówisz, psycholu. Zastanawiam się również, dlaczego jeszcze cię tu trzymają. Jesteś wariatem.
Goliath szczeknął krótko i nastroszył srebrne futro. Aki położył mu dłoń na łbie i rzucił nożem nad ramieniem V – ostrze wbiło się w drzewo, mijając chłopaka o parę milimetrów. Białowłosy spojrzał ze strachem na bruneta, cofając się o krok.
- No chodź, spróbuj – szepnął zmieniając przerażenie na wściekłość. W tym momencie dowiedzieliśmy się, kto zaczął. Venom skoczył na Akiego, wyszarpnąwszy jego własny sztylet z pnia. Wilczarz odskoczył na bok, chwytając albinosa za ramię i ciskając nim o ziemię. Dostrzegłam, że przy tym ruchu brunet przypadkowo ściągnął przeciwnikowi rękawiczkę. Reyna stojąca obok mnie jęknęła i zaklęła. Białowłosy zerwał się z kolan, obracając się szybko, ale Aki zdążył chwycić sztylet. Wbił go w ramię przeciwnika, który chwycił go nagą dłonią za rękę. Brunet syknął i odskoczył do tyłu. Goliath zawył i znowu znaleźliśmy się w Wielkim Domu. Chejron spojrzał na V, który wbijał wzrok w podłogę, widocznie wściekły, że wszyscy dowiedzieli się, że on zaczął. Iris spojrzała na dłoń Akiego:
- To trucizna, tak?
Reyna skinęła głową przybita i zawstydzona. Chejron kazał jej odprowadzić go do domku Apollina i wezwać kilkoro dzieciaków na pomoc. Zrobiła to zaciskając wargi, a my odprowadziliśmy Agonena do szpitala. Zostałam odesłana do Castiela, który razem z braćmi trenował młodszych obozowiczów. Siadłam z boku przypatrując się temu i próbując się czegoś nauczyć z obserwacji, ale byłam zbyt zaniepokojona. Bałam się o Akiego.
Przez całą noc nie spałam. Tak wyjątkowo nie przez rozmówki i kłótnie moich opiekunów. Tak jak cały obóz nie mogłam zmrużyć oka przez wrzaski Ekayona. Przeklinał wszystkich bogów i jednocześnie wzywał ich na pomoc.
- Chłopcy, czy jest jakiś sposób, żeby mu pomóc?
- Niestety, nie wiemy, Maddy - szepnął Beleth. - Nigdy nie spotkaliśmy się z czymś takim... ale jeśli dzieci Apolla nie dają rady, to nie wiem, kto może mu pomóc.
- Teoretycznie... - zawahał się Lucyfer. - ... jeśli nie dzieci Apolla, to może podopieczne Artemidy dałby radę. Żyjąc w dziczy znają różne zioła.
- Łowczynie, tak? Ale ich tu nie ma... a jeśli nikt mu nie pomoże, to on może umrzeć. Lucyfer, jak mogę sprowadzić Łowczynie do obozu?
Chłopcy zaczęli nagle jeden przez drugiego na mnie krzyczeć, że to bardzo zły pomysł i że mogę potem mieć problemy, ale ja już postanowiłam, więc odpuścili.
- Rano przy śniadaniu złóż ofiarę Artemidzie - poradził Tanny, po wytłumaczeniu mi, co będę musiała zrobić, aby Łowczynie pojawiły się w obozie.
-----------------------------------------------------------------
To pół (albo raczej 1/10) rozdziału jest po to, żeby pokazać, że jeszcze żyję i nie mam zamiaru przerwać historii Maddy. A nawet więcej: to zapowiedź tego, że będę starała się wrzucać przynajmniej jeden rozdział na miesiąc. Może mi się uda :) Możliwe, że rozdziały będą krótsze niż te wcześniejsze, ale będą, więc życzcie powodzenia ^^